Witamy na stronie Transinfo.pl Nie widzisz tego artykułu, bo blokujesz reklamy, korzystając z Adblocka. Oto co możesz zrobić: Wypróbuj subskrypcję TransInfo.pl (już od 15 zł za rok), która ograniczy Ci reklamy i nie zobaczysz tego komunikatu Już subskrybujesz TransInfo.pl? Zaloguj się

Być kierowcą autorikszy w Delhi

infotrans
20.06.2019 12:00
0 Komentarzy

Kierowcy autoriksz nie są zbyt lubiani w Delhi. Mająreputację naciągaczy, którzy odmawiają włączania liczników taryfowych. Wszystkozmieniło się z przyjściem aplikacji komórkowych z tanimi taksówkami. Naglerikszarze stracili połowę zarobków.

Anil Gupta na pełnej szybkości wjeżdża na wiadukt IIT wokolicy Hauz Khas w południowym Delhi. Żółto-zielona autoriksza płynnielawiruje między ciężarówkami i autobusami. Dogania samochody i wciska się wmałe przestrzenie między pojazdami. Anil kładzie nogę powyżej kierownicy inonszalancko opiera bosą stopę o krawędź pojazdu.

„Lubię jeździć w nocy” – mówi z uśmiechem patrząc narozświetlone miasto poniżej wiaduktu. „Jest pusto i można się rozpędzić. Mamywtedy naturalna klimatyzację” – dodaje zrelaksowany.

Gupta ma 40 lat i jeździ na autorikszy od 15 lat. Świetniezna miasto. „Nie potrzebuję tych wszystkich map z korkami na telefony” -powtarza, a w głosie słychać dumę i szczyptę arogancji. „Nie tak jak ci, cojeżdżą na taksówkach Ubera czy Oli” – zaręcza.

Uber i Ola

Z Uberem i Olą, firmami, które bazują na aplikacjachkomórkowych, Anil ma na pieńku. „Zabierają nam pracę, złodzieje!” – złości się.Mówi, że zamiast 1000 rupii (ok. 54 zł) dziennie, zarabia połowę. Nowikonkurenci na rynku, którzy weszli około 2013 roku, byli bardzo agresywni ioferowali przecenione przejazdy. Nagle ceny przejazdów autorikszy i taksówekznacznie się zbliżyły. Wielu pasażerów woli teraz zapłacić trochę więcej zabezpieczniejszą i wygodniejszą taksówkę.

„Na szczęście pan Kejrival wreszcie podnosi stawki. Posześciu latach!” – mówi Gupta. Władze Delhi podniosły taryfy autoriksz. PartiaArvinda Kejrivala wygrała lokalne wybory m.in. dzięki poparciu kierowcówautoriksz. Kolejne wybory już w przyszłym roku.

Niskie stawki

Wcześniej w Delhi za pierwsze dwa km płaciło się 25 rupii(1,4 zł), a za każdy kolejny kilometr osiem rupii (ok. 40 groszy). Wkrótcepierwsze 1,5 km będzie kosztowało 25 rupii, a następny kilometr 9,5 rupii. Dajeto ponad 18-procentową podwyżkę.

„Który rikszarz w Delhi włącza licznik z taryfą? No nikt, toprawda. Ale z takimi stawkami nie ma to sensu!” – powtarza rikszarz, nie dającsię zbić z tropu. „Byliśmy do tego zmuszeni!” – mówi z przekonaniem.

Wylicza, że trzeba zapłacić 8 tys. rupii (ok. 433 zł) zaubezpieczenie, które wcześniej było tańsze o 3 tys. rupii. Do tego należydoliczyć jedzenie i oddać część zarobku właścicielowi autorikszy. Ceny gazu teżwzrosły o 10 proc. „To nie jest lukratywna profesja” – dodaje.

W Delhi jest 90 tys. autoriksz, i przynajmniej dwa razywięcej kierowców. Pojazd musi jeździć cały dzień, żeby na siebie zarabiał.Kierowcy próbują jeździć kilkunastogodzinne zmiany, ale najczęściej na dwiezmiany.

„Jest strasznie gorąco. Długo czekasz na klienta. Ludzieżują mocny tytoń, żeby tylko nie zasnąć” – opowiada Sanjay Prasad, 52-letnikierowca autorikszy, który pracuje w południowym Delhi. „Zaczerwienione oczy sąz przepracowania, a nie z przepicia. Człowiek wygląda jak cień po kilku dniachtakiej pracy ” – dodaje.

„A teraz trzeba się w miarę prezentować. Dobrze rzucić cośpo angielsku w stronę klienta” – zauważa. Sanjay stoi na szczycie ruchomychschodów stacji Green Park w południowym Delhi i już tam stara się łapaćklientów. Razem z nim o pasażerów walczy sześciu lub siedmiu innych rikszarzy.

Jaki licznik?

„Wiadomo, że nikt nie używa licznika, ale jak już uda siękogoś zgarnąć, nie można przesadzić z ceną, bo klient odejdzie i zaraz znajdzieinną autorikszę” – tłumaczy. Opowiada jak przed pojawieniem się metra i tanichtaksówek autorikszarze trzymali się razem i nie schodzili poniżej pewnych kwot.”To było jak wojna. Ludzie nas wtedy wyzywali i grozili policją” – wspomina.

Teraz pasażer może sprawdzić w aplikacji ile kosztujetaksówka na danej trasie i porównać do stawki rzuconej przez rikszarza. „Jasne,że kto dobrze ubrany nie będzie się aż tak strasznie targować, ale nie możnajuż przesadzać” – dodaje.

„Wyjątek to późne godziny, gdzie jest jednak mniejautoriksz. No i turyści” – mówi ze śmiechem Vijay Singh, który jeździ w okolicyPahargandżu, zagłębiu turystycznych hoteli w okolica dworca kolejowego NoweDelhi. „Zwłaszcza jak widzisz kogoś bardzo młodego i przestraszonego” -opisuje.

Turyści potrafią zapłacić sto rupii za 2 km trasę, zamiast25-30 rupii. „Wystarczy być pewnym siebie, a potem zagadnąć przyjaźnie. Touspokaja turystę” – tłumaczy. „Ich i tak stać na zapłacenie więcej. Są przecieżna wakacjach” – mówi. Nie czuje się winny, bo przecież oficjalne stawki są zaniskie, a trzeba jakoś przeżyć.

W innych miastach Indii rikszarze zazwyczaj również niekorzystają z liczników. Jednym z nielicznych wyjątków jest Bombaj, gdzie dlakierowcy taryfa jest rzeczą świętą i bez ociągania wydają resztę. „Ale tam jestwyższa stawka za kilometr” – zauważa Vijay. Rzeczywiście stawka w Bombajuwynosi 12,5 rupii za kilometr.

„Chciałbym kiedyś jeździć na taksówce, najlepiej własnej” -rzuca nagle Sanjay zatrzymując rikszę. „Mam smartfona i jestem w Uberze dlaautoriksz” – mówi pokazując komórkę. Największe firmy taksówkowe wprowadziłyidentyczną usługę z tańszymi rikszami. Rikszarz dodaje, że płacą tak sobie.”Ale to takie przygotowanie do mojej taksówki” – kończy. (PAP)

Komentarze