11 posłów chce poluzowania limitów pasażerskich

Argument jest jeden i podstawowy – w Europie Zachodniej tylko w Polsce mamy limity w transporcie publicznym, a wszędzie dookoła komunikacyjne restrykcje są łagodniejsze. Wśród naszych sąsiadów podobne rozwiązanie ma tylko Ukraina.

Od 24 października

Przypomnijmy, że rygorystyczne limity dotyczące liczby pasażerów w transporcie publicznym obowiązują od … 24 października 2020 r.  Wcześniej podobny przepis został wprowadzony na wiosnę.  Zgodnie z przepisami autobusem, tramwajem czy pociągiem może jednocześnie podróżować tyle osób, ile wynosi połowa liczby miejsc siedzących lub suma 30 proc. liczby miejsc siedzących i stojących.

Jak wynika z wyliczeń wrocławskiego MPK, przegubowy autobus Solaris Urbino zamiast 146 pasażerów może przewieźć jedynie 43. Nieco krótszy autobus Volvo 7700 zamiast 106 osób zabiera tylko 31. Nie lepiej jest w tramwajach. Najmniejszy w tamtejszym taborze 105 Na zamiast 125 osób może przewieźć 37. Rekordowa Pesa Twist na co dzień może zabrać na pokład 222 osoby, ale ze względu na ograniczenia dziś jest to jedynie 66 osób.

Takie restrykcje utrudniają korzystanie nie tylko z komunikacji miejskiej , ale tworzą problem dla wszystkich autobusowych i autokarowych przewoźników. W tym także dla tych korzystających z mikrobusów, gdyż zgodnie z obowiązującymi przepisami konstrukcjami przeznaczonymi do przewozu 8 lub 9 osób może jednocześnie jechać nie więcej osób, niż wynosi połowa miejsc . W praktyce popularnym „busem” Renault Traffic mogą jechać cztery osoby, a mierzącą 4 metry Corsą już … pięć.

-„Za naszą zachodnią granicą w transporcie publicznym nie obowiązują żadne limity. Obowiązkowe jest jedynie zasłanianie ust i nosa w pojeździe. Podobnie sytuacja wygląda w Czechach. Polska jest jedynym krajem we Wspólnocie Europejskiej, który karze osoby chcące odbyć podróż transportem publicznym limitami. Limity te stanowią problem dla małych przewoźników, którzy tracą wpływy z biletów, nie mogąc wozić pasażerów. W wielu przypadkach zawieszają swoje kursy. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku przewoźnika PKP Intercity, który mimo zapewnień wciąż sprzedaje bilety, umieszczając pasażerów w jednym wagonie zamiast lokować ich proporcjonalnie w całym składzie – piszą w swoim liście posłowie.

Transportowe odmrożenie

Jak zauważają posłowie, 1 lutego rząd poluzował część obostrzeń, umożliwiając m.in. prowadzenie działalności handlowej w centrach i obiektach handlowych. Otwarte zostaną także muzea oraz galerie sztuki. Od 17 stycznia do szkoły wróciły dzieci z klas I-III, a z nimi także nauczycielki i nauczyciele. Coraz więcej osób powraca do pracy stacjonarnej. W związku z utrzymującą się na stabilnym poziomie liczbą dziennych nowych przypadków zakażeń koronawirusem pojawia się pytanie o zasadność bardzo restrykcyjnych obostrzeń, jakimi objęte są środki transportu publicznego.

Tym bardziej, że dostępne badania naukowe sugerują, iż transport publiczny nie jest miejscem, w którym dochodzi do zakażeń. W mediach nie słyszymy o przypadkach nowych zakażeń wśród drużyn konduktorskich. Dodatkowe częste otwieranie drzwi w pojeździe prowadzi do wymiany mas powietrza co jest bardziej korzystne niż przebywanie w zamkniętym pomieszczeniu. Wszystkie pojazdy są dezynfekowane, a w pociągach oraz w niektórych pojazdach komunikacji miejskiej pojawiły się specjalne dozowniki z płynem do dezynfekcji.

Dotychczasowa wiedza o zakażeniach i doświadczenie branży transportowej pozwala na bezpieczne odmrożenie limitów w komunikacji publicznej.

Biorąc pod uwagę takie argumenty, posłowie zadają trzy celne pytania rządowi:

1. Kiedy należy spodziewać się zniesienia limitów osób korzystających z transportu publicznego?

2. Jakie są rekomendacje w tej kwestii rządowych ekspertów? Z jakich badań naukowych korzystają eksperci? Proszę o listę tych materiałów.

3. Jakie są przesłanki rządu za utrzymaniem limitów pasażerów w transporcie publicznym?

Czekamy na odpowiedź.